tezy 6.1 do 7 - to, co niewyrażalne
Dlaczego w podziale tym nie mieści się teza 5.6 mówiąca: "Granice mego języka oznaczają granice mego świata"? Dlatego, że wiąże się ściśle z tezą 7 :"O czym nie można mówić, o tym trzeba milczeć".To zaś z kolei prowadzi nas prostą droga do poznania intuicyjnego, które głosił Bergson, jako że poznanie inną drogą nie jest możliwe.
Niedawno ogłoszona praca Wolframa /por. art.Kurzawa_1975 " Teoria wszystkiego Stephena Wolframa a faktologia internetowa", PF nr 1/117, 2003/ pokazuje nam w sposób może jeszcze niedopracowny, ale jasny- wszystko tzn. przestrzeń, czas i materia powstały z prostych elementów i wg reguł rządzących programami komputerowymi. Wolfram sporo miejsca poświęca sieci- o systemach sieciowych pisze np. na stronach 193-203 swej "New Kind of Science", w wielu innych miejscach docenia rolę ewolucji sieciowej, a także fundamentalną rolę matematyki chaosu.Suma wszystkich faktów przetworzona wg reguł matematyki chaosu daje nam to, co Wolfram określa mianem "automatów komórkowych", podstawowych cegiełek czasu i przestrzeni. Ale ewolucja mnogich wszechświatów odbywa się w megasieci, a tego elementu zdaje się Wolfram nie doceniać, albo odrzuca stosując brzytwę Ockhama.
Autor omawia dalej szeroko osiągnięcia faktologii internetowej oraz ogromną ilość zebranych faktów i materiałów archiwizujących Sieć. "Przed nami ogrom pracy, ale podejmujemy ją ze świadmością, że w czasie naszego życia wszystkie istotne problemy zostaną w sposób ostateczny rozwiązane"- kończy autor.
1/ Wierzbicki_1976 " Mistycyzm wg Wittgensteina czyli rozwiązanie zagadki wieczności."
Mistycyzm tradycyjnie definiuje się jako doświadczanie jedności z Bogiem lub wszechświatem.
To, co mistyczne było dla Mistrza ważne, ale nie poświęcił temu tematowi zbyt wiele miejsca w Traktacie. Dopiero doświadczenia wojenne skłoniły Wittgensteina do nowego odczytania Tołstojowskiego komentarza do ewangelii i powrotu do Schopenhauera.
Uznał wówczas, że istnieją różnice między logiką, a tym co mistyczne. To, co usiłują powiedzieć zdania logiki, uwidacznia się w zdaniach empirycznych. Nie ma natomiast autentycznych zdań, które pokazują wartość etyczną, chociaż uwidacznia się ona w czynach i postawach ludzi. Wittgenstein-podobnie jak Russell w Mysticism and Logic rozd.X określił to, co mistyczne, jako niewyrażalne.
Nie to, jaki jest świat, jest tym, co mistyczne, lecz to, że jest. Odczucie świata jako ograniczonej całości jest uczuciem mistycznym.
Ponieważ życie (Ja transcedentalne) i świat są jednością, świat szczęśliwego różni się od świata nieszczęśliwego. Świat rozszerza się i kurczy, jako całość, zależnie od tego, czy Ja transcedentalne jest w stanie znaleść w nim sens, to znaczy zależnie od tego, czy pogodnie akceptuje świat, czy też postrzega go jako miejsce wrogie. Druga strona solipsystycznego medalu polega na tym, że żadna cząstka świata, żaden fakt nie jest uprzywilejowany. Wynika z tego wniosek, że czas jest transcedentalną cechą ustanawianą przez Ja metafizyczne; dlatego też świat wraz ze śmiercią się kończy. Zatem Mistrz podpisuje się pod starożytną ideą, że życie wieczne jest udziałem tych, którzy żyją w teraźniejszości. Szczęście osiąga się przez odrzucenie zarówno lęku, jak i nadziei. Sposobem na wyrwanie się z czasowości ludzkiej egzystencji jest zadowolenie ze świata, który nie podlega władzy woli człowieka
Dziś widzimy wyraźnie związki i podobieństwa pomiędzy Wittgensteinowskim ujęciem tego co mistyczne, a dziełem Kirkegaarda czy buddyzmem zen. Widzimy też związek z ideą poznania intuicyjnego Bergsona bowiem teza 7 zamykająca Traktat brzmi: "O czym nie można mówić o tym trzeba milczeć". Jeżeli w ogóle Mistrz mówi, to mamy tak to własnie rozumieć. Jednak, abyśmy byli w stanie uruchomić nasze poznanie intuicyjne musimy mieć pewne wskazówki i otrzymujemy ich dokładnie tyle i nam potrzeba. Dictum sapienti sat est (Plaut-Pers4,7,731).
Artykuły i streszczenia artykułów z nr 4(120)/2004 " Przeglądu Faktologicznego"
1/ Kurzawa_1975 " Jaki powinien być język nowej metafizyki?"
W "Fenomenologii Ducha" Hegel przedstawia pewien system prowadzący ku poznaniu i wiedzy, aż do momentu w którym świadomość nie może już wykroczyć poza siebie, ponieważ "pojęcie przedmiotu odpowiada przedmiotowi pojęcia". W kwantowej rzeczywistości próg ten musimy przekroczyć radykalnie lokując w przestrzeni poznawczej skończoną liczbę obserwatorów-uczestników. Intuicyjnie wyczuwa to Hegel pisząc: "Zbudowana w ten sposób systematyka jest kompletna, jeśli zostanie zniesione przeciwieństwo podmiotu i przedmiotu..., tak, że obydwa, podmiot i przedmiot, uświadomione zostają jako nierozdzielne...". Prowadzi to dalej ku Logice, którą Hegel rozumie jako treść świadomości zgodną z kryterium prawdy.
Na tym szczeblu poznania duch
rozwijając się od samowiedzy do wiedzy absolutnej tworzy wolną formę poznania posiadającą absolut sama z siebie. Zatem Logika w heglowskim ujęciu to nie formalna nauka o prawach myślenia, a jest ona faktycznie królestwem czystej myśli, myśleniem dla siebie w jego całkowitej abstrakcji. A więc sumując logika w tym ujęciu to nauka o idei w sobie i dla siebie.
Drugim elementem naukowej triady heglowskiej jest filozofia ducha, a trzecim filozofia przyrody. I z niej bezpośrednio przechodzimy do fizyki i kosmologii.
Przywołuję tą konstrukcję myślową tylko po to, aby nadać jest nowy sens i znaczenie i następnie wyprowadzić z niej zarys reguł nowego języka zdolnego do opisania rzeczywistości kwantowej w całej jej złożoności.
Zacznijmy od filozofii ducha- tak, jak i u Hegla składałaby się z ducha-rozumu przez co ja rozumiem jakąś formę Świadomości powstałej w toku ewolucji Wszechświata na szczeblu ponad-galaktycznym lub pankosmicznym. Ten, kto przyjmie wiarę w ducha absolutnego czyli Stwórcy, pójdzie już nieco inną drogą, ale może przecież nią iść. Drugi element to duch subiektywny, czyli świadomości niższego szczebla.
Logika- myślenie abstrakcyjne na najwyższych szczeblach uogólnienia zawierające jednak w sobie i elementy tradycyjnej logiki, fuzzy logic i semantykę. Posiadanie absolutu "samego z siebie" rezerwuję dla intuicjonistów w bergsonowskim rozumieniu, ale nie tylko. To także furtka dla poznania na drodze filozofii Wschodu. To bardzo ważny element składowy.
Filozofia przyrody w najkrótszym ujęciu to tworzenie kosmologii na bazie dostępnych nam danych naukowych - wybieganie w przyszłość, wytyczanie nowych kierunków badań dla nauki. System ten porządkuje niejako wszystko to, co zostało tutaj powiedziane w drodze poszukiwań nowej metafizyki. Z niego też wyjdę w poszukiwaniu nowego języka, którego podstawowym elementem musi być semantyczny odpowiednik zasady nieoznaczoności Heisenberga.
Oznaczmy zasadę semantycznej nieoznaczoności jako SN. Określa ona regułę zgodnie z którą opisać można tylko jeden stan pola kwantowego, a każdy opis prowadzi do zafałszowania prawdziwego obrazu. Nowy język dla metafizyki kwantowej tworzyć będziemy na bazie zdań autentycznych, zdań intuicyjnych oraz funkcji zdaniowych. Ta koncepcja dopiero powstaje, rodzi się w czasie pisania.
Język fenomenologiczny składa się ze zdań autentycznych i jest pierwotny semantycznie.
Wittgenstein dzielił go na "przestrzenie modalności zmysłowych", takie jak przestrzeń wzrokowa, słuchowa itd. Jest to podział całkowicie dla nas nieprzydatny. Nie można żadnym zmysłem ogarnąć pola kwantowego. Język fenomenologiczny nie dlatego jest pierwotny semantycznie, że odnosi się do tego, co bezpośrednio jest dane zmysłom, lecz wręcz odwrotnie. On się odnosi do przedmiotów zmysłowo niepoznawalnych. Ponadto tym co odróżnia fenomenologię od fizyki, nie jest odniesienie do czegoś wewnętrznego, lecz to, że fenomenologia jest czysto opisowa, to znaczy nie dostarcza wyjaśnień przyczynowych.
Wychodząc z języka fenomenologicznego stawiać będziemy hipotezy czyli zwykle zdania mówiące o przedmiotach i stanach fizycznych- będą to zdania wtórne. Czyste zdanie fenomenologiczne może być tylko zdaniem intuicyjnym, które odpowiada poznaniu intuicyjnemu. Takiego poznania nie da się ująć w zdania i słowa, czyli zdania intuicyjne w 100% podlegają semantycznej zasadzie nieoznaczoności - SN. Każda próba przedstawienia zdania intuicyjnego w formie zdania wtórnego narażona jest na jego zafałszowanie.
Nie potrafię na tym etapie rozstrzygnąć oczywistej sprzeczności pomiędzy poznaniem intuicyjnym wg Bergsona, w którym obserwator jest poza przedmiotem badanym i bada go bez układu odniesienia, z pozycji Absolutu niejako, a obserwatorem zdarzeń kwantowych.
Nasuwa się myśl, że badanie pola kwantowego na zasadzie uczestnika-obserwatora możliwe jest jedynie z pozycji Oświeconego w znaczeniu buddyjskim. Tak czy inaczej zdania intuicyjne podlegają w pełni SN.
Zdanie wtórne, zdanie empiryczne musi być zdaniem sensownym i podlegać weryfikacji lub falsyfikacji. Jednak wiele metafizycznych pojęć nie ma swojej antytezy. Metafizyk nie może uważać czegokolwiek za stałe, dokładne lub rzeczywiste. Nie ma żadnego wzorca poprawnego w sensie metafizycznym użycia jakichkolwiek terminów. Jedynie zasada SN to jak gdyby pewien bezpiecznik wbudowany w system zdań chroniący rzeczywistość kwantową przed opisem częściowym lub fałszywym. Ważne dla nas jest jedno: odróżniać musimy ontologiczną kwestie tego, czy w ogóle istnieją kwanty, których istnienia nie możemy zweryfikować i epistemologiczną kwestię tego, skąd moglibyśmy wiedzieć, że takie kwanty istnieją.
Kończę rozważania nad językiem nowej metafizyki , a zajmę się dalej logiką paradoksu. Wspomnę jeszcze o języku symbolicznym zwanym przez niektórych myślicieli inseminacyjnym, który tworzyć należy dla opisu rzeczywistości potencjalnej. Świat kwantów, jest tak różnych od znanej nam rzeczywistości, że nie poddaje się opisowi w dotychczasowym języku. Teoria pętlowej grawitacji kwantowej jest w 99% taką rzeczywistością potencjalną-dobrze że daje się jako tako opisać w języku matematyki, ale przecież dla filozofii to prawdziwa terra incognita. Pojęcia rodzące się w naszym mózgu muszą przejść przez proces przechodzenia w idee, otrzymać nazwę i formę, aby stać się jednostką informacyjną. Semantycy odróżniają tutaj idee "niedopieczone"
(unbacked), czyli nie oczyszczone dostatecznie z esencyjnych treści oraz zdegenerowane, czyli całkowicie pozbawione esencyjnych treści.
To procesy naturalne, tak rodzi się język symboliczny. A co z gramatyką języka, który na dobrą sprawę w ogóle nie istnieje? Otóż N. Chomsky pisze o gramatyce germinatywnej (nie mylić z generatywną!)), nie gotowej ale dopiero się rozkręcającej. A więc formalny język filozofii idzie w innym kierunku niż język symboliczny, niezbędny dla opisu rzeczywistości kwantowej. W języku symbolicznym obowiązuje logika paradoksu. "Ani twierdzenie, ani przeczenie nie oddaje prawdy" powiadał Shitou Xiqian.
Oto przykład tej swoistej logiki, albowiem prawdziwa jest tylko jednoczesna afirmacja i negacja. Drążąc dalej logikę paradoksu odkrywamy ze zdumieniem, że prawdą jest tylko "absolutnie sprzeczna samotożsamość" wszystkich przeciwieństw, dlatego ani negacja, ani afirmacja same w sobie nie są uważane za prawdziwe.
W logice klasycznej każdy sąd jest albo prawdziwy, albo fałszywy. Natomiast dla logiki paradoksu prawdziwy jest tylko sąd paradoksowy w który negacja i afirmacja są utożsamiane. Dodajmy, że w świecie kwantów język symboliczny i logika paradoksu pozwalają na przekraczanie bariery nieoznaczoności semantycznej do której język formalny nie jest w stanie się przybliżyć.
2/ Kurzawa_1975 " Logika paradoksu a teleportacja stanów kwantowych"
Wkraczając w świat Plancka i Heisenberga musimy odrzucić rozum klasyczny oparty na dwuwartościowej logice Arystotelesa, bowiem punktem wyjścia w procesie poznania dla rozumu klasycznego stanowi doświadczenie zmysłowe poznawanego świata. W świecie kwantów nic nie jest takie, jak obserwowalna rzeczywistość. Nie obowiązuje przyczynowość oraz jeden kierunek strzałki czasu. Nie ma właściwie cząstek, a jedynie stany. Trwa nieustanny ruch energii i materii, przestrzeń zamienia się w czas i odwrotnie. W ziarnku piasku zawiera się cały Wszechświat.
Tajemnicze formy kwantowe określają stany cząstek ignorując prędkość światła, gdyż zmiana (poprzez pomiar) spinu elektronu, natychmiast odbija się na spinie drugiego elektrony, niezależnie od dzielącej ich odległości. Nic nie da się wyliczyć i ustalić jednoznacznie-możemy mówić jedynie o ciągu prawdopodobieństw. Nic nie da się bezpośrednio zaobserwować. Nikt nie wie co dzieje się w mikrointerwałach czasowych pomiędzy poszczególnymi stanami kwantowymi. A może w nich czas się cofa, a następnie skokowo jednak posuwa do przodu?
Dlatego do opisu tych zjawisk potrzebny jest rozum paradoksowy, który uznaje za prawdę paradoks ontologiczny, czyli taką wizję rzeczywistości, w której elementy sprzeczne, wykluczające się wzajemnie, są ze sobą nierozerwalnie sprzężone i komplementarne. Proton-antyproton, czas ze znakiem dodatnim i przeciwnie skierowana strzałka czasu, czas-przestrzeń itd. Cała ta dynamika, ten nieustanny ruch i zmiana bierze się ze sprzężonych ze sobą przeciwieństw. Z rozumu paradoksowego wywiedziemy i język symboliczny dla opisu rzeczywistości potencjalnej i logikę paradoksu, a być może i swoisty rachunek zdań na niej oparty? Można przynajmniej próbować.
A co z opartą na przeciwieństwach dialektyką? Otóż rozumu paradoksowego nie da się utożsamić z rozumem dialektycznym. Logika absolutnie sprzecznej samotożsamości różni się od logiki dialektycznej. Logika Hegla nie zakłada "absolutnie sprzecznej tożsamości" wszystkich przeciwieństw i nigdy nie wyszła poza ramy logiki przedmiotu poznania. I tak, jak to określił T. Płużański- w zależności czy posługujemy się rozumem: potocznym, klasycznym, paradoksowym czy dialektycznym, możemy mówić o tych samych rzeczach nie rozumiejąc się wzajemnie.
Odpowiednikiem rozumu paradoksowego w terminologii buddyjskiej jest "nierozróżniająca mądrość". Wg japońskich filozofów zen: "Nierozumność jest rozumem", naturalnie parodoksowym. Ale punktem wyjścia zawsze będzie rozum i logika klasyczne. A kiedy np. staniemy przed problemem teleportacji (na razie na poziomie atomowym) tworzyć będziemy:
1/ język symboliczny - jako "miękki" język specjalnie przeznaczony do wyrażania pojęć, czyli słów - pseudo-foremek, w które zmieściłaby się nieustannie oscylująca, o nieostrych brzegach otoczka znaczeniowa.
2/ logikę paradoksu dla tego samego zjawiska
Pierwszy opis będzie bardziej obszerny, krążący wokół tematu i napinający metaforyczne łuki między przeciwieństwami. Rozwadniający temat i wyważający otwarte wielokrotnie drzwi. Barwny i mętny, celowo nieostry, czasami nawet poetycki.
Opis drugi będzie krótki i docierający do sedna rzeczy, ale jednocześnie wskazujący na sprzeczną samotożsamość tego zjawiska.
Jak to w praktyce przedstawić? Zadanie niezwykłe, lingwiści teoretyzują jedynie na temat języka symbolicznego i gramatyki germinatywnej. Podkreślają także znaczenie gestów i mimiki w tym nieznanym języku, których przecież na piśmie przedstawić nie można. Być może podejmę się kiedyś takiego zadania, ale nie w odniesieniu do teleportacji.
Bowiem temat to niełatwy-trzeba wyjść od efektu Einsteina-Podolskiego-Rosena oraz zasady nieoznaczoności Heisenberga i przedstawić na czym polegała owa "teleportacja". Dodałem tu cudzysłów albowiem teleportowano ostatnio pewien stan kwantowy atomu ( w r. 1997-fotonu), a nie atom i to - w moim przekonaniu- naciągając nieco zasadę nieoznaczoności.
Czas trwania-milisekundy. Czyli mamy punkt wyjścia, ale co właściwie "teleportowano"?
Energię, ruch, pole magnetyczne i inne właściwości fizyczne atomu drugiego za pośrednictwem innego atomu. Oryginał zniszczono, pośrednika nie, a więc zasada nieoznaczoności jakoby nie została naruszona.
Przy pomocy logiki paradoksalnej wyjaśnimy to krótko i zwięźle stosując sąd paradoksowego niebiegunowy.
" W jedności pustki dwa są jednym. A każde z nich zawiera w sobie wszystko inne."
I oto w jednym rozbłysku rozumiemy przebieg całego procesu teleportacji stanu kwantowego. I nie tylko w odniesieniu do pojedynczych atomów. Widzimy megaskalę tych procesów, czujemy że możliwa jest teleportacja całych Wszechświatów poprzez ich stany kwantowe. Czy też niepowstrzymana ekspansja Świadomości poprzez multiplikowanie pierwotnych stanów kwantowych Zresztą każdy musi sam uruchomić wyobraźnię. Ja otwieram bramę.
3/ Kurzawa_1975 " Jaźń i świadomość"
Rozpatrywanie świadomości w oparciu o własną jaźń jest podejściem
błędnym, które cechowało wielu filozofów. Ten rodzaj solipsyzmu
utożsamiał świadomość z życiem, życie zaś ze świadomością, czyli z
bieżącym doświadczeniem. Prowadziło to do zaskakujących wniosków, że gdy
się umiera i gdy świadomość dobiega kresu "świat się nie zmienia, ale
kończy".
Szopenhauer twierdził, że "świat jest moim przedstawieniem", a
pojęcie przedstawienia pokrywało sie ze świadomością. Wittgenstein z
trudem uwolnił się od podejścia solipsytycznego stwierdzając że:
-świadomości nie poznajemy przez introspekcję, nie możemy tez w żaden
sposób jej postrzegać i napotykać,
-błędem jest poszukiwanie istoty świadomości przez kierowanie uwagi na
własną świadomość, zamiast tego należy badać jak używa się słowa
"świadomość" i jemu podobnych
-badania takie pokazują, że słowo "świadomość" nie odnosi się do
jakiegoś zjawiska (stanu) zachodzącego w naszym wnętrzu.
Rzekoma
przepaść ontologiczna między światem fizycznym, a światem świadomości to
tylko kategorialne rozróżnienie językowe. Skoro tak to nie istnieje
żadna nierozwiązywalna metafizyczna tajemnica świadomości.
Trudno jest
się zgodzić z takim postawieniem sprawy.
W filozofii Wschodu występuje adekwatne pojęcie "jaźni jednostkowej"
czyli "czym lub kim jest ja"?
Odpowiedź jednego z Mistrzów zen brzmiała:"Szukaj swojego ja od stóp do
głów. Chocbyś jednak nie wiem jak długo szukał, nigdy tego nie
znajdziesz. I to właśnie jesteś ty".
Przy próbie zdefiniowania jaźni jednostkowej mamy do czynienia z
nieskończonym regresem. Można go porównać do sytuacji, w której chcemy
zobaczyć miejsce na którym stoimy. Aby to uczynić trzeba sie cofnąć lub
usunąć na bok, a to oznacza, że nie jest to juz miejsce na którym stało
się przed chwilą.
Ergo:jaźń-świadomość jest pustką w tym sensie, iż jako paradoks jest
nieuchwytna dla klasycznej logiki dualizmu podmiotu i przedmiotu
poznania. Albowiem jaźń-świadomość jest jednocześnie podmiotem i
przedmiotem poznania.
Gdzie zatem, a raczej w czym znajduje się tzw.
pole świadomości wyznaczane przez dualizm podmiotu i przedmiotu? Na to
pytanie Nishida odpowiadał, że:" jaźń jednostkowa znajduje się w nicości
absolutnej, która jest sprzeczną świadomością wszelkich przeciwieństw, a
więc także przeciwieństwa podmiotu i przedmiotu." (p. logika paradoksu wyżej
).
Problem rozdzielenia (lub nie) jaźni i świadomości istnieje realnie. A wynika on z tego, ze filozofia zachodnia nie zajmowała się nigdy problemem "aktywnego ego", czyli konkretnej jaźni jednostkowej w jej bieżącej aktywności i działaniu tu i teraz.
Rozważania dotychczasowe dotyczyły abstrakcyjnej i statycznej jaźni, co powodowało trudności w dotarciu do istoty rzeczywistości. Błąd tradycyjnych filozofów polegał na tym, że starali się zdefiniować "jaźń jednostkową", która jest podmiotem wszelkiego poznania poprzez jej uprzedmiotowienie.
A zatem akt poznawczy przebiega od "ja", czyli podmiotu, do "ja", jako przedmiotu i w rezultacie traci się po drodze aspekt własnej podmiotowości.
Definitywne odrzucenie tego fałszywego podejścia prowadzi nas do zaskakujących wniosków:
1/ czas w samoświadomości-przeszłość i przyszłość łączą się w polu teraźniejszej świadomości, które znajduje się w miejscu aktywności jako "sprzeczna samotożsamość"
2/ dynamika samoświadomości- jedność świadomości nie jest możliwa jeśli założymy jej linearny, jednokierunkowy bieg
3/istota sprzecznej samotożsamości tkwi w uświadomieniu sobie faktu, że fenomeny świadomości, chociaż są wielością, to stanowią jednocześnie jednię świadomości
4/ stan jaźni jednostkowej jest paradoksalny o czy wspominam wyżej.
Z tego podsumowania przejdźmy do rzeczywistości kwantowej z nieciągłością czasu i przestrzeni i wielością stanów kwantowych. Z de facto nieokreślonością kwantową. W tym pozornym chaosie kwantowego świata działają- w myśl teorii złożoności-siły emergencji.
Skomplikowane systemy zachowują w prosty sposób, a emergencja to właściwość dzięki której układ może górować nad swoimi częściami. "Całość jest większa od sumy jej części składowych". W ten właśnie sposób rodzi się Świadomość-nie jako Stwórca, ale jako dynamicznie ewoluująca samoświadomość niezwykle skomplikowanego układu, jakim jest nasz Wszechświat.
Czy da się on ująć w formie matematycznej, skoro nie jest ani uporządkowany, ani też losowy, a w sposób całkowicie dla nas nieuchwytny łączy w sobie oba te elementy? Daleka droga i dla matematyki i dla filozofii. W każdym razie taki układ złożony musi być adaptacyjny tzn. odpowiadać na na efekty własnego zachowania poprzez zmiany samego siebie. A zmiany te polegają także na multiplikowaniu różnych form jednostkowych świadomości, co z kolei prowadzi do ewolucji Świadomości kwantowej.
Na początku był Chaos-potem pojawiła się Złożoność, a z niej drogą emergencji, wyłoniła się Świadomość kwantowa.
4/ Kurzawa_1975 " Dalsze rozważania o świadomości kwantowej"
Ile światów-ile Wszechświatów?
Rozważając te fundamentalne dla kosmologii pytania chwyciłem natychmiast za brzytwę Ockhama, poczym... wyrzuciłem ją za okno. Ostry ten przyrząd służył dzielnie tradycyjnej filozofii, filozofii kwantowej już nie. Tu się nie da sprawy uprościć.
Zgodnie z teorią kwantów wszystkie możliwe stany energii czy położenia cząstki muszą się kiedyś wypełnić. Dotyczy to także makroświata. W ten sposób otrzymujemy ogromną liczbę potencjalnych możliwości, które w gigantycznej skali czasowej muszą zaistnieć.
Ile jednak mamy Wszechświatów i czy wewnątrz naszego świata mogą w jakiś ukrytych wymiarach egzystować inne światy? Na to pytanie możliwa jest odpowiedź jedynie w ramach teorii strun wg której możliwe jest istnienie 10^500 Wszechświatów, każdy różniący się zestawem praw fizyki w nim obowiązującym. Jeśli potrafimy ogarnąć umysłem wielkość tej liczby, to stwierdzimy jednoznacznie, że właściwie zmierza ona ku nieskończoności, ale naturalnie matematycznie nie jest nieskończona i waha się od potencjalnie możliwego minimum 10^150 do możliwego maksimum 10^500. Odsyłam tutaj do szczegółów teorii strun po odpowiedź dlaczego tak się dzieje.
Mamy zatem odpowiedź na pytanie o ilość Wszechświatów (pod warunkiem, że godzimy się na teorię strun czy też M-pola). Wiemy także, że w ramach tej ogromnej liczby mogą istnieć Wszechświaty puste, zapadające się, czy też ekspandujące z nadmierną prędkością.
Na drugie pytanie o istnienie w ukrytych wymiarach innych światów wewnątrz naszego odpowiedź jest prostsza. Aczkolwiek teoria strun przewiduje istnienie wielu ukrytych czy też lepiej- zwiniętych wymiarów, to jednak wewnątrz nich nie mogą istnieć inne „podświaty”. Są zbyt nikłe, to po prostu skala Plancka. Ale ta malutka, 6-cio wymiarowa przestrzeń ulokowana w naszej 3-wymiarowej może wytworzyć nową, niskoenergetyczną próżnię, która zacznie się gwałtownie rozszerzać. Ale nasza stara próżnia także ekspanduje i nie daje się opanować przez nową. W tym właśnie sensie mamy wewnątrz naszego Wszechświata nowy, ekspandujący podwszechświat.
O filozoficznych konsekwencjach teorii strun w części następnej.
Cz.II Gdzie ukryta jest świadomość kwantowa?
Warunki do przejawiania się życia na naszej planecie są jedyne w naszym układzie, a i na ponad 100 dotychczas odkrytych planetach w innych układach solarnych nie ma warunków do życia. No chyba, że przyjmiemy bakterie metanowe za formę inteligentnego życia.
A Wszechświat? Gdyby energia próżni(w rozumieniu teorii strun) była większa od 10^118 lub większa niż 10^120 także mielibyśmy zbyt mało czasu, aby rozwinąć inteligentne formy życia. Niezwykle wąski margines potencjalnych możliwości wskazuje na działanie pewnych sił, które niejako przygotowały nasz Wszechświat do powstania życia. Nazywamy to zasadą antropiczną.
Ja określam je mianem świadomości kwantowej, która ewoluuje w ukrytych 6-12 dodatkowych wymiarach. Cztery pierwsze wymiary odpowiadają za ekspansję czasoprzestrzeni. Pozostałe to rodzaj sterowników, które ustalają prawa fizyczne w powstających Wszechświatach. Początkowo prawa te powstawały losowo, ale możemy chyba założyć, iż na pewnym etapie rozwoju zaczęły się one układać zgodnie z zasadą antropiczną, co było przejawem przejawiania się świadomości kwantowej. Aby jednak ta świadomość mogła się przejawiać w jakiejkolwiek formie, aby mogła spojrzeć na siebie i dać się odkryć, niezbędne było powstanie inteligentnych form życia.
Jeśli zatem przyjmiemy quasi-teologiczny punkt widzenia to:
1/ Bóg-Stwórca istnieje poza znanymi nam czterema wymiarami
2/ jest bardzo mały-skala Plancka, ale jego działalność przejawia się wszędzie,
3/ stworzył człowieka, aby stworzyć Rozum, stworzył Rozum, aby wyzwolić proces stwórczy z reguł chaosu i nadać mu charakter teleologiczny i jednocześnie poznać samego siebie.
W ten sposób określiliśmy pewne immanentne cechy świadomości kwantowej przybliżając się jednocześnie do zasady antropicznej.
Pole działania dla filozofii przy tych założeniach ewolucji mnogich wszechświatów i tak zarysowanej świadomości kwantowej jest olbrzymie. Kosmologia powinna zaprzestać jałowych rozważań na temat Big Bangu, albowiem to co uważamy za Wielki Wybuch to jedynie ostatni przeskok do nowej konfiguracji strunowej, który rozprzestrzenił się na 13-14 mld lat świetlnych. Za 50-100 mld lat obserwator wieczny byłby świadkiem następnego przeskoku.
W chwili obecnej filozofia drepcze w ogonie nauki, a powinna ja wyprzedzać i wytyczać pola badawcze. Aby tak się stało musimy poczekać jeszcze z 50 lat?
A może znacznie dłużej. Nowa generacja filozofów musi
wyjść z grupy uczonych interdyscyplinarnych doskonale rozumiejących
teorie kwantów oraz M-pola.